niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 3 : ,, To nie jest tak jak wygląda!"

- NANAMI?! - krzyknęli równocześnie. Byli strasznie zdziwieni. Tym bardziej Ishida, która stała na przeciw nich jak wryta.
- To nie jest tak jak wygląda! - tłumaczył Yasuhiko. - To było tylko....
- Urusai! Nie tłumacz się! Nie będzie mi przeszkadzać jak będziecie mieli zamiar ze sobą chodzić. Gorzej natomiast jak zareagują na to Tai, Ryo i...
- Przecież się o tym nie dowiedzą! - mówił Yasuhiko.
- Założymy się ? - po tych słowach zaczęła biec w stronę szpitala. 
- Cholera! Łap ją!  - krzyczał Iseki. Niech ta mała dupa tylko się odezwie o tym co widziała a osobiście powyrywam jej nogi z tego tłustego dupska! Niech pisnie coś o tym Ai!
Naglę dziewczyna gwałtownie zmieniła kierunek biegu. Kierowała się teraz do domu Murase.
Przez ten nagły zwrot brązowowłosy wyciął pięknego orła prosto na prawy bok. Aż syknął z bólu. Jednak teraz ważniejsze było żeby jego przyjaciele nie dowiedzieli się o tym wydarzeniu. 
Złapali ją dopiero gdy wchodziła po schodach do mieszkania Taiichiego. Chłopak zdezorientowany dźwiękami dochodzącymi z przed domu, zerwał się z kanapy i wyjrzał przez drzwi. Po zobaczeniu co wyprawiają jego chorzy przyjaciele uniósł jedną brew w górę i zapytał:
- Co wy odpierdalacie o... - w tej chwili popatrzył na swój zegarek. - 23.00?
- A nic takiego! My tylko... Trenujemy! - odpowiedział zdenerwowany kociooki zatykając swojej koleżance usta. Ona jednak była zdeterminowana. Przez chwilę przestała się szamotać. Chłopców to bardzo zdziwiło. Brązowowłosy nagle poczuł że jego ręka jest jakoś dziwnie mokra.
- Nanami! Ty dupo! Obśliniłaś mnie! - wydzierał się na nią Iseki. Po tym zabrał dłoń z jej buzi.
Wtedy zaczęła opowiadać koledze z drużyny co widziała. A przynajmniej próbowała.
- Tai! Normalnie nie uwierzysz! Yasiu i Ren to... - nagle urwała w połowie gdy zobaczyła co robi człek przez nią obśliniony. Zgarnął jej piękne, długie, brązowe włosy i przystawił do nich kunai.
- Jak się nie zamkniesz to ci obetnę te wszystkie kłaki! - ona pokiwała tylko głową na znak że nic nie powie. - Mam nadzieję że się rozumiemy? - zapytał z mordem w oczach. - ona znów pokiwała. - Bardzo się cieszę! - rzekł jakby nigdy nic z entuzjazmem, nadal trzymając Ishidę za włosy.
- Ale może byś mnie łaskawie puścił?! - zapytała.
- Niet.
- Co ty, ruski jesteś?! Puszczaj mnie do cholery! 
- Nie mogę tego zrobić. Widziałaś co się tam stało więc... Czeka cię teraz kara!
- Przecież nic nie zrobiłam! To wy się tam mi-
- Zamknijcie się do chusteczki! - krzyknął Yasuhiko. Wszyscy popatrzyli na niego z ogromnym zdziwieniem. Do tej pory jounin zachowywał się w takich sprawach delikatnie. A teraz wybuchnął. Przyjaciele nadal stali jak wryci. Chłopak powoli się uspokajał. Popatrzył z mordem na Nanami. Dziewczyna się przeraziła. Pierwszy raz w życiu odkąd go poznała widziała takie spojrzenie.
- Ehh... Nie z mkniesz się, co? 
- Nie, nie! Już będę cicho! Tylko mnie nie bij, plose!
- Przecież nie uderzę dziewczyny! Mam honor! Ale jeśli komuś o tym powiesz to karzę żeby cię ogolono, jasne?
- RIKAI! - odpowiedziała głośno dziewczyna. Nagle Ren wtrącił się do rozmowy.
- Yasiu... Ty się wydarłeś na dziewczynę! O choroba jasna! Czy ja nie mam jakiś halucynacji?! Tai! Powiedz mi że nie zwariowałem!
- Nie, nie zwariowałeś. A teraz się ode mnie odklej, idioto! - rzekł Murase do którego z przerażenia tulił się brązowowłosy. - Nie wiem co wy tam robiliście, i szczerze mnie to nie obchodzi więc idę spać. Oyasumi. - powiedział po czym wszedł do mieszkania i zamknął drzwi na klucz.
- Świnia.
- Palant. - powiedzieli kolejno nastolatka i brązowowłosy na granatowowłosego.
- Aaaale mi się chce spać! Jestem wykończona!  I jeszcze mi niedobrze!
- Od czego niby?
- A myłeś dzisiaj ręce? - zapytała z obrzydzeniem.
- T - tak! Nawet 2 razy! *satisfaction*
- Jakiś ty higieniczny!
- Przestańcie gadać o takich głupotach, bo jak was słucham to mi włosy wypadają! - powiedział groźnie Tenshi. Po tych słowach dwójka chuninów nie odezwała się aż do końca drogi powrotnej. Szczerze się bali swojego kolegi. Nanami nie wiedziała jednak jednej ,istotnej rzeczy, przez którą kociooki bał się jeszcze bardziej.
Gdy doszli do swojego dużego domu, młodszy od razu poszedł do swojego pokoju aby walnąć się na swoim wielkim, mięciutkim wyrku. Zaś jounin postanowił pooglądać jeszcze przez chwilę telewizję. Niestety to oglądanie nie trwało długo ponieważ był tak zmęczony misją że zasnął na kanapie trzymając nadal pilota w ręce.


***
Słońce wdzierało się do pokoju padając centralnie na oczy młodzieńca. Gdy pierwszy raz je otworzył od razu z powrotem zamknął. Czuł jakby promienie wypalały mu ślepia. Jeszcze pare razy zamrugał i wszystko wróciło do normy. Spojrzał na zegarek, który wskazywał 8.50.
Poderwał się na równe nogi. Zorientował się że :
1. Ma pomóc swojej przyjaciółce.
2. Ma pilnować swojego niezrównoważonego kolegi.
Jak najszybciej potrafił wybrał swoje robocze ubrania. Wybiegł z pokoju zakładając spodnie. Prawie się potknął o jedną z nogawek. Bał się trochę swojego kuzyna. A głównie jego reakcji.
Jednak po tym co zobaczył stanął jak wryty. Po chwili zaczął zwijać się z śmiechu. Stojąc, a raczej siedząc w wejściu do kuchni widział Yasuhiko w damskim fartuszku smażącego naleśniki. Gdy tylko się odwrócił posłał brązowowłosemu mrożące spojrzenie.
- Co cię tak bawi? - zapytał jasnowłosy.
- Do twarzy ci. - odparł ze śmiechem Iseki. - Swoją drogą, co tam pichcisz moja kuchareczko?
- Stul dziób i wpierdalaj. - warknął podając talerz pełen pachnących ,idealnie wysmażonych naleśników polanych miodem. Kociookiemu aż zabłysło w oczach. Stosik pięknie ułożonych, wysmażonych naleśników aż się prosił by go zjeść. Chłopak zasiadł do stołu i rozpoczął konsumowanie. Po 5 minutach naleśników już nie było. Miał taki apetyt że mógłby zjeść konia z kopytami. ,, Kucharz" ściągnął fartuch, poszedł ubrać buty i już miał wychodzić.
- Nie zapomniałeś o czymś? - zapytał Tenshi kuzyna.
- A mianowicie?
- Szpital, Ai, rzeczy. Mówią ci coś te słowa?
- Osz kurna! Dziękuje że mi przypomniałeś!
- Ta nie ma za co. Jak skończysz to widzę cię na torze. - rzekł i wyszedł. Brązowowłosy zbierał się szybciej niż kiedykolwiek. Wychodząc zamknął dom i biegiem popędził do szpitala.
Gdy dotarł na miejsce wparował do pokoju dziewczyny. O dziwo jej nie było. Zastał tylko kupę ciuchów osiągającą niezłą wysokość. Był nieco zdziwiony. Pomyślał że nie zdążył jej pomóc i poszła do domu. Kiedy już oddalał się ze spuszczoną głową, usłyszał stłamszony głos. Nagle ze sterty ubrań wyłoniła się czerwonowłosa. Na początku ciężko oddychała. W końcu został uwięziona pod toną swoich ubrań.
- O, Ren! Dziękuję że przyszedłeś. Emm... Mógłbyś mi pomóc włożyć to wszystko do tej 
torby? - zapytała wskazując na bardzo mały przedmiot.
- Ale czy ty jesteś pewna że to się tu zmieści? Mam co do tego wątpliwości.
- W sumie masz rację. Zostawię je tutaj a jutro przyjdę po nie jutro z większą walizką. 
A jeśli chodzi o najważniejsze przedmioty to mam je przy sobie. 
- No to chyba nie była ci moja pomoc do niczego potrzebna. W takim razie już pójdę.
- CZEKAJ!
- Nani?
- Żebyś nie czuł się bezużyteczny to ponieś ,proszę,te bandaże.
- H-hai. - odparł. 
Po wyjściu ze szpitala spacerkiem udali się do domu dziewczyny. Chłopak był trochę zażenowany całą sytuacją. Niósł przez wioskę 2 rolki bandaży gdy brązowooka niosła torbę.
Tak czy siak czuł się bezużyteczny. 
Nagle podeszła do nich kobieta o rudych włosach.
- Rei - sensei! Coś się stało? - zapytała Akasuna.
- Ai! Moje dziecko! - zaczęła kobieta tuląc dziewczynę do swoich obfitych piersi. - Chwała bogu! Jesteś już zdrowa! - w tym momencie popatrzyła na chłopaka.
- A ty, warchlaku leniwy! Dlaczego moja mała Ai ma dźwigać taką ciężką torbę, a ty sobie niesiesz bandaże?!
- Ale... - próbował tłumaczyć się chłopak.
- Żadnych ale! Bierz tą torbę!
- Tylko że...
- NO DO KURWY NĘDZY BIERZ TĄ TORBĘ!
- Hai , hai... - rzekł i wziął pakunek od swojej koleżanki. 
- Zapytam jeszcze raz : Czy coś się stało?
- A no tak! Tsunade karze przekazać że wasza cała trójka ma się u niej stawić kiedy skończycie pilnować tego łobuziaka - odparła.
- A co sensei będzie w tym czasie robiła? - dodał Iseki.
- Będę odpoczywać po ostatniej misji! Nie musicie wiedzieć w jaki sposób!
- Pójdzie sensei do baru z panią Tsunade aby znowu uchlać się jak świ... - w tej chwili dostał mocnego, lewego sierpowego prosto w twarz.
- Ty mały gówniarzu! Jak śmiesz obrażać starszych?!
- Gomen'nasai! Już się zamknę! Niech mnie już sensei nie bije! Błagam! Na litość boską! - wyrywał się z rąk kobiety.
- Yamenasai minna! Dziękujemy za informacje! Sayonara! - rzuciła i zaciągnęła kolegę do swojego mieszkanka.
- Dzięki za ratunek... Znowu... - powiedział nerwowo drapiąc się w tył głowy.
- Nie musisz dziękować. Pomogłeś mi więc jesteśmy kwita! - odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna. - To do zobaczenia!
- Tak zgadza się. Shimashou!
- Shimashou! - rzekła i weszła do domu zamykając za sobą drzwi.
Chłopak powoli zaczął zmierzać na miejsce gdzie przebywają jego kuzyn i kolega.
Przez drogę zastanawiał się nad jedną rzeczą. Dlaczego jego nauczycielka zachowuje się tak wobec Ai. Może to jakaś rodzina? Raczej nie. A może po prostu nie lubi mężczyzn? No to by mnie nie zdziwiło. Nigdy nie miała, nie ma, i raczej nie będzie mieć faceta. Co prawda widziałem ją kiedyś z jakimś gościem. Tylko kurna jak on miał na imię? Henio? Henry? No coś chyba w tym guście. Ale później go już nie widziałem. Jeszcze gdy z nim przebywała była potulna jak owieczka. A teraz? Normalnie tygrysica z wścieklizną i częstymi napadami wściekłości. Teraz to ona mnie przeraża.  Ajj... Kobiety to stan umysłu więc nikt ich nigdy nie ogarnie. Która godzina? O oł... Już 14. a mnie dalej nie ma na torze. No to mam przejebane.
Zaczął biec. Wiedział że mu się oberwie. A nie cierpiał wysłuchiwać kazań swojego przyszywanego brata.
Po 10 minutach dotarł na miejsce. Był zdziwiony. Wręcz zaskoczony. Cały tor wyglądał jakby nic się tam nie stało. Wszystko było idealnie poukładane i wypucowane na błysk. Wydawało się jakby teraz był to całkowicie nowy tor. Zauważył swoich przyjaciół. ,,Wandal" siedział spokojnie na kamyku a Yasuhiko przyglądał się wszystkiemu dokładnie aby sprawdzić czy czegoś nie ominął.
- O mój Hashiramo... Jak to się stało?! - zapytał brązowowłosy.
- Na ciebie wiecznie trzeba czekać.. Normalnie się stało. Jak jest mocny w gębie to wcale nie znaczy że nie potrafi sprzątać, mam rację? - odparł Tenshi kierując wzrok na złotookiego. Ten tylko prychnął i odwrócił głowę. 
- No to jeśli już skończyliście to Tsunade - sama kazała się stawić naszej drużynie.
- Ale teraz?
- Yep. Pewnie jakaś banalna misja łapania zwierząt ninja. 
- Nie byłbym taki pewien... No ale dobra. Tylko najpierw oddam mu sprzęt. - rzekł jasnowłosy.
Przyciągnął do siebie ogromną, czarną torbę która aż dzwoniła od ilości metalowych rzeczy się w niej znajdujących. Seo szybko chwycił swoją własność i przerzucił na ramię. Isekiego to zdziwiło ponieważ ładunek warzył pewnie w 70 kg. Ryotaro nie wyglądał na takiego jakim się wydawał.
- Powiedzcie Tsunade że wykonałem robotę i nie ma sensu żebym się u niej stawiał. - rzekł Ryo i pokierował się w stronę swojego miejsca zamieszkania.
Kuzynostwo zaczęło kierować się w stronę siedziby Hokage. Poczuli jednak głód.
- Ej ...Yasiu... Chodźmy coś zjeść.... Jestem taki głodny. Proszę cię! 
- No dobra. Sam zgłodniałem. To co przekąsimy?
- Hmmm.... Ramen!
- Ty chyba żyjesz tym ramenem! Weź wybierz coś innego!
- Niet! Ja chcem ramen! - zaczął mazać się Iseki jak mała dzidzia. 
- Ech.. I co ja mam z tobą zrobić? Niech ci już będzie. Ale następnym razem ja wybieram co zjemy jasne?
- Hai! No to chodźmy się najeść! 
Gdy już doszli do często odwiedzanego lokalu tradycyjnie zamówili swój ulubiony posiłek.
Kiedy go podano był jeszcze gorący jednak wyglądał tak smakowicie że nie można się było oprzeć. Nawet jounin zaczął bardzo szybko zjadać swoją porcję. Po szybko skończonym posiłku chłopcy przez dłuższą chwilę odpoczywali na krzesłach.
- Ale się nażarłem! Teraz tylko tak położyć się gdzieś w cieniu drzewa i zasnąć.
- Nie przesadzaj. Spałeś dzisiaj dłużej niż powinieneś. Swoją drogą co ci się stało? - zapytał czerwonooki patrząc na lekko spuchnięty policzek kuzyna.
- Emm ... Potknąłem się! Każdemu się zdarza! Nie gap się tak!
- Nie kłam potrafię rozpoznać lewego sierpowego od sensei. Co znowu powiedziałeś?
- Powiedziałem prawdę! 
- Czyli że pójdzie z Hokage uchlać się jak świnie?
- No dokładnie! - odpowiedział stanowczo młodszy.
- Gratulację ,naprawdę.  - powiedział przez śmiech jounin. Po tym rozmowa ustała. Yasuhiko był widocznie czyś zamyślony. Iseki bardzo nie lubił niezręcznej ciszy więc zapytał :
- Ej, co jest? Nad czym tak namiętnie rozmyślasz?
- Zastanawia mnie dlaczego nas wzywa. Jeśli to będzie misja, na pewno nie pójdzie gładko. Ma do dyspozycji mnóstwo drużyn a akurat wybrała nas. Sądzę że to coś związane z Akatsuki.
- E tam! Na pewno znowu jakaś drobnostka! Nie ma się co martwić na zapas! 
- Może masz rację. Ale znając życie nie.
- Ej! 
- No żartowałem! Nie spinaj się tak!
- Powiedział ten co jest zawsze wyluzowany! - sarknął Ren. - Ho ho! Odpoczywamy  już dobre 3 godzinki! 
- Chyba czas żeby podejść do Hokage nie sądzisz?
- Ta... Niestety... A tak mi się nie chce! Weź mnie zanieś! 
- Pojebało?! Jakby Nanami nas tak zobaczyła to już by była utwierdzona w faktach.
- A no to nie, sam jakoś dojdę. O ludzie, czuję się jak baba w ciąży!
- To ty wiesz jak się czuję kobieta w ciąży? Interesujące. Widocznie nie wiem o to bie wszystkiego - mówił przez złośliwy uśmieszek Tenshi.
- To tylko takie głupie porównanie! Nie jestem babą!
- Naprawdę? Czasem nie jestem tego pewien.
- Weź się ode mnie odczep!
- NO już ,dzieciaku! Ogarnij! Lepiej chodźmy. Chcę wiedzieć o co chodzi. 
Po tych słowach udali się do siedziby dowódcy wioski. 
Gdy już dotarli na miejsce w pomieszczeniu czekała na nich wielkocyca kobieta oraz ich przyjaciółka siedząca na biórku . Bardzo dawno nie widzieli jej w stroju codziennym . Jak zwykle ubrana w biały golf ,który dostała od Mizukage ,a na niego narzucona niebieska bluzka z krótkim rękawem. Na jej zgrabnych chudych nogach widniały czarne, długie getry oraz tego samego koloru, zakryte buty sięgające do kolan z zamkiem na środku . Na prawym udzie miała umocowany standardowy pojemnik na kunaie. 
- Nareszcie jesteście. Skoro mamy wszystkich to wysłuchajcie mnie. Ai! Przepraszam cię ,że od razu po wyjściu ze szpitala będziesz musiała się wysilać.
- Nic się nie stało. Jestem już w pełni sił. - odpowiedziała dziewczyna.
- No dobrze. Więc słuchajcie :
Ostatnio w okolicach Kiri widziano 2 mężczyzn ubranych w czarne płaszcze z czerwonymi motywami.
- Tak myślałem że chodzi o Akatsuki. - wtrącił jounin.
- Zgadza się. Prawdopodobnie był to młodzieniec oraz jakiś dość niski starzec. Zbyt wiele o nich nie wiadomo jednak miejscowi mówili że kierowali się w stronę Kumogakure. Waszym celem jest ich odszukać i wezwać posiłki a potem ich załatwić. Nie możecie iść zbyt dużą grupą ponieważ od razu by was namierzyli. Jednak najgorszym scenariuszem tej misji jest to że..- w tym momencie na chwilę przestała. Młodzież się jednocześnie zdziwiła i przeraziła. Najgorzej czuła się jednak młoda Akasuna. Wiedział z kim możliwe będzie musiała walczy na śmierć i życie. Można było zobaczyć strach w jej brązowych oczach.
- Będziecie musieli walczyć z nimi sami. Może wam nie wystarczyć czasu aby wezwać posiłki.
A więc zapytam : Jesteście w stanie podjąć takie ryzyko?
- A co to jest w ogóle za pytanie? Jesteśmy shinobi, a shinobi nigdy się nie poddają! - powiedział Isek.
- Zgadzam się z nim. Jesteśmy drużyną którą można wysłać nawet na najgorszą misję. - wtrącił jasnowłosy.
- A więc dobrze. Wyruszacie jutro o 7.00



I 3 rozdział jest. Nie mogłam wcześniej dodać bo mi limit na internet padł -___-
Więc mam nadzieję że się spodoba. A na koniec wstawiam wam pełnego Yaśka ( uwaga o  nie jest mój, znalazłam go w necie) :  


piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 2 : Seo kontra Uzumaki! Co z tego wyniknie?


- Pokaż co potrafisz, kotku. - rzucił jasnowłosy.
- Słuchaj, nie chce mi się z tobą walczyć! A zresztą, na pewno bym cię zniszczył! - odwarknął Uzumaki.
- Naruto nie prowokuj go! - szepnęła chłopakowi do ucha Sakura. Ten najwyraźniej zlekceważył jej prośbę.
- Że co kurwa?!
- Zgadza się. Nie jestem już taki słaby jak 3 lata temu. Zresztą nawet wtedy było ci ciężko mnie pokonać, chociaż jesteś starszy. Nie napalaj się tak bo nie będę z tobą walczył. 
W złotookim aż się gotowało. Miał go ochotę teraz tam roznieść w pył. Co prawda, miał już 18 lat, ale to nadal był ten nerwowy Ryo. Jedyną różnicą był wygląd. Miał dość gadaniny swojego młodszego kolegi. Pomyślał ,,O nie ten mały skurwysyn już nie żyje! Nie chce ze mną walczyć? Trzeba go jakoś sprowokować."
- No, no Uzumaki. Nie ładnie tak podskakiwać wyższym rangą!
W blondynie wzrosła straszna zazdrość. ,,Nie dość że to uparta świnia to jeszcze awansował...
- Dobra przestańcie! Ryo zabieraj dupę w troki i do widzenia! - warknęła Haruno. W tym momencie Seo przekierował swój miecz na nią.
- Ciebie to zdanie również dotyczy, koteczku. 
Różowowłosa była bardzo zdziwiona tym czego się dowiedziała. Ten jasnowłosy chuj awansował aż na jounina?! Ale jakim cudem do cholery?! Jak on jest jouninem to ja powinnam być chyba Hokage! - myślała. Popatrzyła na swojego przyjaciela. Widziała ten mord w oczach. Patrzył na przeciwnika jakby chciał go wypatroszyć, poćwiartować i później zrobić go na 102. Miał ogromną ochotę teraz strzelić mu w ryj jednak stwierdził, że to nie najlepszy pomysł. Dookoła zebrało się mnóstwo ludzi. Chłopak nie chciał narobić niepotrzebnego zamieszania. Jednak był tak wkurwiony że zbyt pochopnie podejmował decyzje.
- Możesz mnie wyzywać, bić, nawet zabić, ale nie czepiaj się moich przyjaciół!
- Oho! Kiciuś się zdenerwował! Czyli rozumiem że przyjmujesz moje wyzwanie?
- Tak! Dziś wieczorem, tor nr. 13! Zgniotę cię jak robala!
- Niestety ,tor 13 jest obecnie nie dostępny. - powiedział jasnowłosy z złowrogim uśmieszkiem.
- A to dlaczego?!
- On go rozpierdolił! Też mnie przeraziło. - szepnęła Haruno.
- Tsa! Trudno! No to tor nr.7! Zapraszam o 20.00! - krzyknął blondyn.
- Cudownie! Jestem wniebowzięty! Nareszcie powalczę sobie z kimś na poważnie!
- Co to znaczy na poważnie?! To jak ty zdobyłeś tytuł jounina?! - zapytała zielonooka. Jakim cudem do cholery?! Skoro podczas wszystkich egzaminów nie walczył na poważnie to co on będzie robił w walce na poważnie?! Naruto, baka! Po co żeś się zgadzał! Przecież on cię rozniesie w pył! Bała się o swojego kolegę. Od razu było widać że Seo jest o wiele od niego silniejszy. Naruto nigdy by się nie udało rozpierdzielić caluśkiego toru treningowego.
- Na poważnie czyli...
Nie dokończył, ponieważ w tym momencie podbiegła do niego dziewczyna o kasztanowych włosach i z całej siły przyjebała mu nowo ,zakupioną patelnią w sam tył głowy. Kiedy zakończyła tą czynność złapała go za kołnierz.
- Ryotaro, ty tępa dzido! Obiecałeś, że pomożesz mi zrobić zakupy a ty bezczelnie uciekasz ze sklepu?! Ty cholerny patafionie!
- Oj kicia! Nie przesadzaj! Nudno w tym sklepie było! Musiałem nabrać świeżego powietrza!
- Jak chcesz świeżego powietrza to zapierdalaj w góry, a nie wymykasz się od pomocy.
- A ty jak zwykle marudzisz! Popatrz z kim uciąłem sobie pogawędkę! - mówiąc  to pokazał palcem na dwójkę 16 - latków.
- Oh, Sakura! Oh... Egh... Uzumaki. - rzekła ,zniesmaczona widokiem Naruciaka Ishida. - O czym sobie rozmawialiście, kiedy ja musiałam sama robić zakupy?! - w tym momencie posłała swojemu koledze z drużyny mordercze spojrzenie.
- Twój drogi kolega wyzwał Naruto na pojedynek i będą się naparzać dziś wieczorem na torze nr.7. - odpowiedziała Sakura.
- No to super! Będzie można się pośmiać! 
- TEŻ JESTEŚ ZA TYM POJEDYNKIEM?! - zdziwiła się zielonooka.
- No jasne! Dawno nie oglądałam żadnego pojedynku!
- Przecież wczoraj byłaś na misji ,to na pewno z kimś walczyłaś! - mówiła Haruno.
- Owszem, walczyłam. Ale przecież nie oglądałam swojej walki! - odparła Nana.
- Co wy wszyscy tacy pełni ducha walki?! - zapytała różowowłosa. - Eh...Dobra... My już pójdziemy. Naruto, ruchy!
Uzumaki i Seo posłali sobie ostatnie spojrzenie. Tego dnia w końcu dowidzą się ,który z nich jest silniejszy. Nie chodziło o to że się nie lubią. Po prostu chcieli sprawdzić swoje umiejętności. Co prawda Ryo zachowywał się jak ostatnia świnia, ale szanował Uzumakiego, a tym bardziej Uzumaki jego.
 Idąc spacerkiem do swoich domów, Sakura zaczęła rozmowę.
- Pogięło cię?! Przecież on cię rozniesie! Zobacz co zrobił z torem treningowym, a co dopiero zrobi z tobą!
- E tam, przesadzasz! Co będzie to będzie! Ale zobaczysz! I tak wygram! - zapewniał koleżankę blondyn.
- Słuchaj, wierzę w ciebie, ale nie możesz być taki pewny siebie. Po pierwsze : on jest starszy, po drugie : jest jouninem, a po trzecie : to spec od technologii. Jak ci zacznie machać jakimś karabinem przed nosem to pamiętaj że cię ostrzegałam. Może daj sobie święty spokój.
- Nigdy! Jestem z Uzumakich! My się nigdy nie poddajemy! Zobaczysz jeszcze go rozwalę, dattebayo!
- Oh, cały ty... O, już jesteśmy. No to cóż do zobaczenia wieczorem. Sayonara!
- Sayonara, Sakura - chan! 
W drodze do domu zaczął mieć wątpliwości. Co jeśli Sakura ma rację? Nie będę w stanie go pokonać? Japierdole! O czym ja do cholery myślę?! Przecież jestem Uzumaki! Nigdy się nie poddam! Na pewno z nim wygram, na 100%!
W końcu wszedł do mieszkania. Powoli zaczął przygotowywać się do pojedynku decydującym o jego sile. Czy pokona jounina? Tego nie wie, jednak jest święcie przekonany, że mu się uda. Po przygotowaniach miał jeszcze chwilę czasu. Idealna pora na zjedzenie edycji specjalnej ramenu. Wyciągnął z szafki ten przepyszny posiłek i poszedł nastawić wodę. Po chwili już usłyszał gwizd czajnika, zdjął go z kuchenki i zalał jedzenie. Kiedy makaron rozmiękł, a zupa wystygła zabrał się z konsumowanie. Było to coś w rodzaju uspokajacza.
Kiedy skończył spojrzał na zegar. Wskazywał 19.50. Blondyn zebrał się i ruszył na tor.Dotarł tam w samą porę. 
Byli tam prawie wszyscy znajomi o prócz Ai, która miała akurat widok na dane miejsce. Przeczuwała że stanie się coś złego kiedy zaczną walczyć. Znała Ryo na wylot. Kiedy była dzieckiem, razem z ojcem często odwiedzał Sunę, ponieważ tam pracował. To była jedna z jej pierwszych przyjaźni.
Wiedziała, że jest strasznie nieugięty i zawsze musi wygrać. Taki trochę egoista. Lubiła go, ale niespecjalnie życzyła mu wtedy wygranej. Zauważyła jak powoli zajęli pozycję. Naruto... Uważaj. On nie jest taki jakim się wydaje.


- No, Uzumaki! To co zaczynamy?

- Zawsze gotów, dattebayo!
- Tylko, zapamiętaj sobie jedną rzecz, kocie : Ty mnie wyzwałeś. Wcale nie musiałeś ze mną walczyć, to był twój wybór. Jeśli zostaniesz kaleką do końca życia, to mnie za to nie wiń, jasne?
- Dobry żart! Chciałem powiedzieć dokładnie to samo!
Mierzyli się spojrzeniami. Czekali tylko aż Nanami da znak do rozpoczęcia walki.
- Na miejsca...  Gotów... I - Nagle między chłopcami pojawiła się chmura białego dymu. Wyłonił się z niej wysoki chłopak o oczach czerwonych jak krew.
- Ryotaro Seo! Dostałem rozkaz aby powstrzymać cię przed jakimkolwiek działaniem. Odejdź po dobroci a nie będziesz miał kłopotów. - mówił z powagą jasnowłosy.
- A jak nie to co?! Nie będziesz mi rozkazywał, Tenshi! - w tym momencie zaatakował. Jednak ten uniknął ataku i zablokował złotookiego od tyłu. Przystawił mu do gardła swoją czarną katanę.
- Bo to. - odpowiedział. 18 - latek dał za wygraną. Stwierdził że nie ma sensu walczyć z o wiele silniejszą osobą od niego. I dlatego też nie rozumiał Uzumakiego. Przecież jest od niego silniejszy a ten pcha się w gips.
Całe wydarzenie zauważyła Ai. Kamień spadł jej z serca. Gdyby Yasiu się nie pojawił, nie wiadomo co by się stało. Chwila! Skoro Yasiu jest sam to gdzie polazła ta menda?!
- Szukasz kogoś? - zapytała osoba stojąca z nią. Akasuna wydała z siebie pisk przerażenia.
- Idioto! Mam zejść na zawał?! Nie strasz mnie tak!
- O jejciu! Zejdę na zawał! Nie takie rzeczy ci robiłem! O! A co tam się ciekawego dzieje? - zapytał brązowooki.
- Ryo wyzwał Naruto na pojedynek.
- No to co ten Yasiek odpierdala?! Niech idzie polerować swój widelec! Ja chcę zobaczyć walkę!
- Pojebało cię?! Przecież gdyby jego nie było, teraz po Naruto zostałyby tylko buty! 
- Zabawnie by było.
- Ty jesteś chory. -____-
- Niech ci będzie. Mniejsza. Kiedy wychodzisz? 
- Jutro rano mogę wyjść. Rana się już zagoiła. - odparła z uśmiechem dziewczyna. Był smutny. Może inaczej : miał ogromne wyrzuty sumienia. Przecież gdyby wtedy  nie spudłował wróciliby wszyscy cali i zdrowi. A ona zaryzykowała własnym życiem żeby go osłonić. Dlaczego to zrobiłaś? Aż tak ci na mnie zależy? Myślałem że to ja będę pierwszy cię osłaniał. Automatycznie zrobiło mu się przykro. Osoba, na której tak bardzo mu zależało zaryzykowała życie. Czy on byłby w stanie szarpnąć się na taki gest? Będzie miał wiele okazji. Przysiadł obok niej na łóżku. Przyglądał się jej pięknym szkarłatnym włosom i prześlicznej twarzy. 
Ona zaś obserwowała co się dzieje na polu bitwy. Nie zważała na to że Ren położył głowę na jej noga. Była zbyt zauroczona odwagą swojego starszego kolegi. Podziwiała go za jego postawę i podejście. Wydawał się chłodny jednak ona wiedziała, że pod tą kamienną twarzą kryje się miły i opiekuńczy chłopak. Zależało jej na obu chłopcach. Jeden zastępował jej brata jak i drugi. Oprócz swojego kuzyna, który dołączył do Akatsuki nie miała nikogo. Mogła liczyć tylko na nich. W końcu spostrzegła się, że Ren leży na jej nogach. Wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć szlochem, którego nikt nie będzie potrafił powstrzymać. Jego kocie oczy napływały powoli łzami. Ona tylko go obserwowała i modliła się żeby nie płakał. Bardzo nie lubiła jak ktoś płacze, bo od razu się dołączała. Usłyszała ciche ciąganie nosem. A więc jednak pod tą kupą sarkazmu i wredoty kryje się wrażliwy chłopak, co?
Szkoda, że ja nie potrafię tak maskować tej swojej wrażliwości. Ja płaczę na filmach i nawet kiedy widzę jakiegoś martwego motyla, a on? Praktycznie jest zawsze trochę chłody do takich spraw. Czemu dopiero teraz? Czyżby musiał opróżnić karnister zbierający łzy przez lata? Czy może to tylko zwykły płacz spowodowany jakimś nie powodzeniem?  ! Cholera! A jeśli on ma wciąż wyrzuty sumienia?! Boże, tylko nie to! Patrzyła na niego ze smutkiem. 
Płakał bo nie mógł jej ochronić. Uważał się za słabeusza, którego każdy musi wyciągać z tarapatów. W dzieciństwie, podczas misji, a nawet teraz. Chciał się zmienić, ale nie potrafił. Wtedy jego drużyna miałaby łatwiej. Może było by im łatwiej beze mnie? Może czas by odejść? Po tych całych przemyśleniach zaniósł się jeszcze większym płaczem.
- Ren nie płacz proszę! Bo ja też zaraz zacznę! - mówiła przez uśmiech brązowooka.
- Ja... Ja chciałbym być inny.... Nie chcę was wpakowywać w kłopoty... Chcę-
- Nawet tak nie mów! - popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Nie możesz się zmienić! Przecież bez ciebie ta drużyna to byłoby dno! Przecież ty nas zawsze rozśmieszasz!. Czasem nawet Yasiu śmieje się z twoich żartów! Nie możesz się zmienić bo... Bo my kochamy cię takim jaki jesteś. - mówiąc to posłała mu uśmiech od ucha do ucha. On tylko odwzajemnił ten uśmiech i wystawił swoje białe zęby. Po takich słowach otuchy pozbierał się i znów wrócił do normalnego stanu czyli sarkastycznego debila. Jednak zanim to nastąpiło przytulił swoją przyjaciółkę.
- Arigato Ai - san.  - ona w tym momencie spaliła buraka.
- A- ale nie ma za co ! 
- Dobra, koniec tego szlochania! Idę obczaić całą sytuację! Rano przyjdę pomóc ci z rzeczami. Sayonara!
- Sayonara. - i wyszedł pełen satysfakcji. Dziewczyna podeszła do okna i obserwowała całe zdarzenie.



- CO TU SIĘ WYPRAWIA? - zapytał Iseki.

- Ile można na ciebie czekać? Nie było cię 2h. - warknął czerwonooki.
- Urządziłem sobie małą pogawędkę z Ai. Wychodzi jutro rano.
- Cieszę się. Pomóż mi z nim... REN?! - brązowowłosy zauważył swojego przyjaciela i od razu do niego podbiegł.
- Naruto! Ty mały szczwany lisie! Jakiś ty duży! I widzę dalej lubisz pomarańczowy! - krzyczał Iseki.
- Emm... Ktoś ty? - zapytał zdezorientowany Uzumaki.
- Idioto, przecież to Ren! - rzekła Sakura.
- Kto?
- Baka, Naruto! Ehh.. Ty mnie serio nie pamiętasz? - mówił brązowowłosy.
- Nie specjalnie. Moment. Wymienię wszystkich Ren'ów, których znam... - chwila zastanowienia. - O! Znam jednego! Ale to na pewno nie ty. Tamten miał taką szopę na głowie jakby stado kur tam mieszkało. A nazywał się Iseki Ren! - powiedział usatysfakcjonowany jinchuuriki.
- To ja, baranie. - powiedział z wyrazem twarzy ,, Japierdole, jaki idota."
- Co?! Jak?! Ren?! Co się stało z twoimi włosami?! Są jakieś takie... Normalne!
Sakura tylko złapała się z głowę. Co prawda to prawda. Zanim Naruto wyruszył na trening, głowa Isekiego wyglądała jak orle gniazdo. Zresztą, 3 lata temu był równy z Uzumakim, a teraz jest co najmniej o 15 cm wyższy.
- Ren! Skończyłeś gadać?! Tak? To przyprowadź tu swoją dupę! - krzyczał Yasuhiko.
- No dobra, Naruciak, pogadamy jeszcze! 
- REN!
- Już idę Yasiu! Robota wzywa! Nara! - powiedział i podbiegł do swojego kolegi z którym zaprowadzili Seo do Hokage.
- Nara. Eee... Kto to był ten z czerwonymi oczami? - zapytał blondyn.
- Yasuhiko Tenshi. Jak cię nie było to sprowadzili go do wioski i jest teraz w drużynie z Ai i Ren'em. Przyszły członek ANBU. - odpowiedziała Haruno.
- Skąd ty tyle o nim wiesz?! O-O
- Myślisz, że jak idę do Ai to ona ma ciągle buzie na kłódkę? Nawija mi o wszystkim czego dowie się od chłopaków.
- ŁEEE! Ale mi zajebista walka... Musiał się ten Yasu wpierdolić! - zaczęła Nanami.
- Gdzie zgubiłaś Tai'a? - zapytała złośliwie różowowłosa.
- Przestań gadać jakbyśmy byli parą! 
Był na misji z Yaśkiem, ale teraz się pewnie opierdala.
- Kogo zgubiła? - znów zapytał Uzumaki.
- Taiichi Murase. Jego też sprowadzili. Jest ze mną i z tym zbokiem w drużynie - odpowiedziała chłopakowi Ishida. - Wypadałoby się z nimi zapoznać, nie sądzisz Uzumaki?
- Może innym razem. Nie mam już dzisiaj na nic ochoty.
-  Nawet na ramen? - zapytała z uśmiechem różowowłosa.
-  Tego nie powiedziałem! A jeśli już mowa o jedzeniu...
- Nie. - odpowiedziały równocześnie dziewczyny.
- Naze?! - zapytał zrozpaczony blondyn. - Proszę! Sakura - chan!
- Nawet gdybym chciała, nie mogę. Obiecałam rodzicom, że pójdę z nimi do restauracji. Może Nanami z tobą pójdzie. 
- Prędzej dam się wyruchać. - odpowiedziała oschle brązowowłosa.
- Z nią? Nigdy! Jeszcze mnie tam zadźga pałeczkami! 
- Skąd ci przyszedł taki durny pomysł do tego pustego łba?! - zapytała oburzona Ishida.
- Nie przypomina ci się nic z przed 3 lat temu? Jak próbowałaś mnie zadźgać, tylko widelcem?!
- Bo mi ukradłeś najsmaczniejsze co może być w ramenie!
- Co?! 
- Ciasteczka! Zajebałeś mi ostatnie ciasteczko! A ja je kocham!
- Czyli wychodzi na to, że kochasz... - zaczęła Haruno.
- Jeśli dokończysz to zdanie, to obiecuję, że obgryzę ci głowę. - warknęła z mordem w oczach.
- Nie ważne. Już będę się zbierać. Sayonara! Do zobaczenia jutro o 7.00, Naruto.
- Sayonara, Sakurcia! Dziękuję z zdołowanie mnie na koniec dnia! - krzyknął z sarkazmem. 
Po tym popatrzył na Nanami.
- Co się gapisz?
- Po to mam oczy!
- Bo ci Kyuubi skoczy!
Po tej jakże łagodnej wymianie zdań każde udało się do swoich domów.


-__*__-

- Wejść! - krzyknęła kobieta.
Shitsurei, Hokage - sama. Chwilę MI zajęło przyprowadzenie go tutaj.
- No weź! Ja ci też pomogłem!
- Chyba staniem.
- Spokój! Jak się wytłumaczysz Seo? - zapytała.
- Nijak. To Uzumaki mnie wyzwał na ten pojedynek!
- Nie, drogie dziecko. Nie chodzi mi oto. Chłopcy, możecie wyjść na chwileczkę?
- Hai, Tsunade - sama. - odpowiedział Yasuhiko. Po wyjściu Iseki usiadł na ziemi zaś Tenshi oparł się nogą o ścianę. Naglę można było usłyszeć krzyki z pokoju przywódcy wioski
Jak ty do cholery mogłeś rozwalić tor treningowy?! 
- Normalnie, pani Tsunade, normalnie.
- Normalnie to teraz zostajesz zawieszony! Jutro rano Tenshi przyjdzie skonfiskować ci cały sprzęt! I masz posprzątać ten burdel, który zrobiłeś!
O masz już na jutro robotę Yasiu. - powiedział brązowowłosy.
- ... Hai, Hokage - sama. Przepraszam.
- Ehh... Idź już! - powiedziała zdenerwowana blondynka. - Wejdźcie, chłopcy! Musimy porozmawiać! - Z pokoju wyszedł zirytowany Ryo.
- Uuuu. No to będziesz jutro zapierdalał. - rzekł do jasnowłosego Ren.
- Zamknij twarz. - odwarknął i ruszył do swojego domu. Jounin i chuunin weszli do pomieszczenia.
- Macie dopilnować, żeby jutro wysprzątał i naprawił szkody, które wyrządził. 
- Ale... -zaczął kociooki. 
- Ty możesz przyjść później. Wiem co masz w planach. - powiedziała z uśmiechem Tsunade.
- Arigato! pani Tsunade! 
- Dobrze możecie już isć. 
- Sayonara!
- Sayonara!
Obaj udali się do domku. Mieszkali razem. W końcu byli rodziną więc mogli na siebie liczyć.
Droga powrotna nie obyła się bez rozmowy.
- Kiedy jej powiesz? - zapytał jasnowłosy.
- Ale co?  I komu?
- Nie rżnij głupa. Sam dobrze wiesz.
- Ehhh... Nie wiem. Nie mam pojęcia jak się do tego zabrać... Co jeśli mnie odrzuci?
- Coś w to wątpię. Dziewczyna, która się w tobie nie zakochała, raczej nie dała by się przebić ogromnym mieczem na wylot tylko po to żeby cię ratować, nie sądzisz?
- Nie przypominaj mi. Czułem się wtedy jak słabeusz...
- Bo nim jesteś.
- Nie pocieszasz mnie... Swoją drogą... Ja nawet nie wiem jak się wyznaje komuś uczucia!
- To chyba proste. Stój. Załóżmy, że ty jesteś nią. Ja będę tobą. A więc : 
Zapraszasz ją na kolację. Nie koniecznie w jakieś strasznie romantyczne miejsce, choć tak by było najlepiej. No to siedzicie sobie, zajadacie. Nagle załóżmy zabierasz ją na spacer. Idziecie sobie i nagle stajecie. Patrzycie sobie prosto w oczy - tak jak my teraz. - Możesz ją lekko złapać z podbródek , o tak, i wtedy mówisz jej : ,, Zostaniesz moją drugą połówką?"
Nagle z uliczki na przeciw wydobył się dźwięk spadającej reklamówki
- NANAMI?! 

Mam nadzieję że się podoba. Trochę go długo pisałam ^^".
Następny rozdział dodam za tydzień ( o ile zdążę go do tej pory napisać)

MAm

czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 1 : Pokaż co potrafisz, kotku.

Ohayo! Witaj przybyszu! 
Oto 1 pierwszy rozdział mojego pierwszego bloga!
Mam nadzieję że się spodoba. Miłego czytania! ;-)

 Tego dnia słońce ogrzewało swoimi promieniami ulice Konoha-gakure.
Ptaki śpiewały tak pięknie, że nawet taki nadpobudliwy chłopak jak on, przysłuchiwał się im ze spokojem ducha. Był prze szczęśliwy. W końcu po 3 latach mógł zobaczyć się ze swoimi przyjaciółmi. Bardzo się z nimi stęsknił. Nawet za swoim upierdliwym kolegą, którego pies wygląda teraz jak niedźwiedź. Nareszcie mógł przypomnieć sobie smak swojego ulubionego dania. I mógł wznowić poszukiwanie swojego przyjaciela, o którym większość znajomych zapomniała.
 Nagle z tego cudownego transu wyrwał go głos różowowłosej dziewczyny.
Ona również się zmieniła. Z uroczej 13 – latki, wyrosła na dojrzałą i śliczną, młodą kobietę.  
- Naruto! Niestety na samo powitanie ,ode mnie ,dostajesz opierdol.
- A może takie np. : ,,Ohayo!” ?!
- Ta ,Ohayo. Słuchaj mnie. Kakashi sensei kazał ci się stawić w Ichiraku Ramen
1,5 h temu, może obiła ci się taka informacja o uszy? 
- Kuso! Zapomniałem! Sakurciu, może gdzieś później pójdziemy ,co, dattebayo?
- Mam rozumieć, że proponujesz mi randkę, tak?
- No powiedzmy. Tylko powiedz szybko, bo co prawda jestem trochę silniejszy, ale sensei'a dalej się boję!
- Hmm... Aj, niech ci już będzie! To będzie coś w rodzaju prezentu. - odparła.
- Tak! Arigato, Sakura – chan! - powiedział blondyn i poleciał jak samolot wojskowy na miejsce spotkania.
,,Coś w rodzaju prezentu”.  Zgadza się. Nie wiedziała jak ma się mu odwdzięczyć za wszystko co dla niej robił i jak się poświęcał. Ona go ignorowała dla tego Uchiha. Miała teraz ogromne wyrzuty sumienia. Obarczyła go wtedy taką sprawą. On dalej próbuje ją realizować. Zastanawiała się czasem czy nie zdjąć czasem z niego tej obietnicy, ale wiedziała że to by go załamało. Jeszcze przez parę minut stała w cieniu drzewa gdzie wcześniej leżał Uzumaki. Po chwili jednak postanowiła odwiedzić w szpitalu swoją starszą koleżankę. 
_________________________________________________________________________________
- Kakashi sensei! - krzyczał Naruto biegnący w jego stronę. - Kakashi sensei, przepraszam za spóźnienie! Totalnie się zamyśliłem! - tłumaczył się.
- Nie przejmuj się.  
- Uff... A tak z czystej ciekawości, po co mnie tu wezwałe... ŁO MATKO! JAK WIELKA MICHA RAMENU!!! -  powiedział blondyn widząc jak Ayame podaje siwowłosemu półmisek.
- Specjalnie dla ciebie! Częstuj się! - odparł Hatake i lekko się uśmiechnął.
- OOOO Arigatou, Kakashi – sensei! Jak mam ci się z to odwdzięczyć? - po tych słowach za jednym zamachem pochłonął cały posiłek.
 - Wystarczy, że pokażesz mi jutro na treningu, czego nauczył cię Jiraya przez te 3 lata.
- Nani?! Dopiero co wróciłem a już jutro trening?! Kakashi sensei... Chciałbym jeszcze odpocząć, dattebayo... - rzekł zdegustowany nastolatek.
- Ile można odpoczywać? Jak chcesz zostać Hokage to musisz nieźle trenować. Przecież Hokage musi bronić wioski a to na pewno nie jest łatwe zadanie.
- Ale jaką zrobi różnicę jeden dzień?!
- WIELKĄ!
- Ale mi odpowiedź... -____-
- Tak czy siak, jutro, godzina 7.00, tor nr. 6, będę czekał. - po tych słowach wstał, zapłacił z ramen i udał się do swojego mieszkania.
- KAKASHI SENSEI?! DLACZEGO TAK WCZEŚNIE?! - darł się Naruciak.
- Kto rano wstaje temu pan bóg daje! 
- Boże! Jak mnie wkurwiają te jego durne gadki! - warczał pod nosem niebieskooki. 
Powoli zaczął kierować się do swojego mieszkania. Przechadzając się uliczkami, wspominał z uśmiechem ,jak to biegał i płatał ludziom figle.  Przechodząc obok jednego z okien akademii, przypomniał sobie jak razem z Kibą, Shikamaru i Chouji'm wymykali się z lekcji. Pomyślał ,, Te czasy już nie wrócą.” I miał rację. Każdy był teraz zbyt zajęty treningiem i innymi swoimi sprawami. Jeśli już się spotykali to tylko na misjach lub przypadkiem na ulicy. W tym momencie posmutniał. Akademia przywodziła również wspomnienia o jego najdroższym przyjacielu, który zszedł na niewłaściwą rogę. ,, Sasuke, dlaczego? Dlaczego tak postanowiłeś? Nadal kieruje tobą żądza władzy i pokonania Itachiego? Przecież tu, w Konoha, równie dobrze mógłybyś się rozwijać.  Więc czemu?” Nie wiedział tego. Wiele razy o tym myślał, jednak nie wywnioskował żadnej odpowiedzi na to dręczące pytanie.
W końcu  dotarł do swojego przytulnego mieszkanka. Kiedy tylko przekroczył próg, od razu rzucił się na łóżko. Miał teraz ochotę zasnąć i obudzić się w świecie , w którym Sasuke wrócił do Konohy i drużyna 7 nadal funkcjonuje.
Takie było jego drugie marzenie zaraz po zostaniu Hokage.

_______________________________________________________________________________                                              
Dziewczyna siedziała w swoim łóżku zajadając smaczne śniadanie przygotowane przez pielęgniarkę. Pasowały jej takie warunki jednak wolałaby już wyjść z tego szpitala i pójść na jakąś misję. I zobaczyć swojego ukochanego kota.
Naglę usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę.!
- Ohayo, Ai – san! 
- Oh, Sakurcia! Jak miło, że przyszłaś!
- A przyszłam, bo nie miałam już nic do roboty po tym jak spotkałam się z Naruto  i Kakashi ' m.
- O, to Naruto już wrócił?! Jej.. Pewnie strasznie wyrósł.
- Oj żebyś wiedziała! Już teraz  może będzie od ciebie wyższy! Ogólnie bardzo się zmienił. Wyprzystojniał, inaczej się zachowuje. To już nie ten mały natarczywy urwipołeć jakiego znałyśmy!
- Jejku... Ciekawe czy przyjdzie mnie odwiedzić?
- TO GO TU JESZCZE NIE BYŁO?! ALE FRANCA! JAK GO SPOTKAM TO MU NAWRZUCAM! - rzucała się Haruno. Bardzo lubiła Ai. Nauczyła i pokazała jej dużo rzeczy. 
- Przyniosłam ci dango.
- O mateńko! Jak ja tego dawno nie jadłam! Dziękuję! - powiedziała czerwonowłosa i zabrała się z wcinanie. Kiedy przełknęła jedną porcyjkę zaczęła rozmowę.
- Sakura, posłuchaj. 
- No?
- Lepiej żeby Naruto trzymał się teraz z dala od Ryo.
- Dlaczego? Wściekliznę ma, czy co?
- Nie... No może, ale tak czy inaczej, niech Naruto go nie prowokuje. 
Pamiętasz może jak ktoś ostatnio rozpierdolił na maksa tor treningowy nr.13?
- No obiło mi się o uszy.
- To właśnie sprawka Ryotaro.
- NANI?! JAKIM CUDEM JEDEN JOUNIN MÓGŁ ROZPIERDOLIĆ TOR TRENINGOWY?!
 -Tego nie wiem. Podobno wtedy trenował sam.
- Zapamiętać do raportu dla pani Tsunade : Nigdy nie zostawiać Ryotaro samego na torze. - powiedziała żartobliwie Haruno. Obie zaczęły chichotać.
- Ale na poważnie. Pilnuj żeby nie weszli sobie na razie w drogę. Nana – chan mówiła nawet, że wyzwał na pojedynek Renę sensei.
- JAKI IDOITA! PRZECIEŻ RENA – SAN BY GO W PIZDU POSŁAŁA!
- No właśnie. Coś jest z nim nie tak. Trzeba by było wysłać go na jakieś badania.
- Lepiej! Do psychiatry! Dobra Ai, ja już będę lecieć. Obiecałam Naruto że gdzieś z nim pójdę.
- Czyżby randka?
- No... powiedzmy. Ohayo!
- Ohayo!
Po tym pożegnaniu Akasuna dokończyła swój posiłek i postanowiła odpocząć.
Zastanawiała się nad zachowaniem swojego kolegi. ,, Może to jakiś proces dojrzewania? Nie mam pojęcia. Jescze porozmawiam o tym z chłopakami”
Po przemyśleniach trochę ją znużyło i zasnęła

   _____________________________________________________________________________                                          
- Sakurcia, chcesz loda? - zapytał Uzumaki.
- CO ty mi do cholery proponujesz?!
- Ale ludzie kochani! Nie w tym sensie, dattebayo!
- Ah, takiego loda! Z chęcią! Poproszę czekoladowego! - odpowiedziała.
- Hai!
Jeszcze przez chwilę stał w kolejce jednak po zakupie zimnych deserów oboje udali się spacerkiem do parku. 
Nagle blondyn usłyszał jak ktoś wypowiada jego nazwizko:
- Uzumaki! Dawno się nie widzieliśmy! - krzyczał jasnowłosy.
- Czego ty ode mnie chcesz, Ryotaro?! 
- O kurwa! Ai miała rację! Ryo się zrobił bardzo agresywny. Muszę szybko odciągnąć Naruto! - pomyślała dziewczyna.
- Naruto ,chodźmy już dobra? Mam złe przeczucia.
- Nie tchórz, Uzumaki!
- Zapytam jeszcze raz: Czego ty kurwa ode mnie chcesz?! - wydarł się blondyn. Nagle Seo zwinnym ruchem ręki wyciągnął swoją katanę i pokazał na niebieskookiego:
- Pokaż co porafisz, kotku.

Pierwszy rozdział za nami! Następny pojawi się już wkrótce.
Komentarze mile widziane :-).